wtorek, 9 lutego 2016

Karnawał na Kociewiu

Karnawał dobiega końca. Nie mogę powiedzieć, żebym się w tym roku jakoś szczególnie wybawiła (karmienie piersią skutecznie powstrzymuje przed szaloną zabawą). Jednak brak uczestnictwa w hulankach nie zniechęcił mnie przed opowiedzeniem o tym, jak się spędza, a raczej spędzało, karnawał na Kociewiu. 

W okresie karnawałowym było zawsze bardzo dużo wesel i kuligów (gdzie się podziała prawdziwa zima!?). Kuligi organizowali co zamożniejsi gospodarze. Na sanie wsiadała rodzina, służba, kapela i jechano do wybranego sąsiada, który często nie był o wizycie gości uprzedzony. Jednak zwyczaj kazał przyjąć i zorganizować zabawę na poziomie, co oznaczało rozpalenie porządnego ogniska i przygotowanie jedzenia i picia. Bardzo często uczestnicy zabaw przebierali się i ubierali różne maski. Aj, wskoczyłabym do takich szalonych sań i pognała przez lasy do strojnego kociewskiego dworu, gdzie najadłabym się ruchanek i grochowinek kociewskich. Ruchanki to wypieki, których ciasto się dobrze "wyruchało", to znaczy przerobiło, spulchniło. Pod tą nazwą kryją się znane wszystkim drożdżowe placki. A co to są grochowinki kociewskie? To regionalna nazwa chruścików czy faworków. Regionalista Hubert Pobłocki uważa, że nazwa "grochowinki" powstała przez skojarzenie tej słodkości z ususzonymi, pustymi strąkami grochu lub fasoli. Moja Babcia Jadzia zawsze robi grochowinki kociewskie przy okazji kolędy, po Bożym Narodzeniu. Rok w rok się ksiądz proboszcz nimi zajada, aż mu się uszy trzęsą. Specjalistką w przygotowywaniu grochowinek jest nasza regionalna kucharka Krystyna Gierszewska. To za jej sprawą ten smakołyk znalazł się na Liście Produktów Tradycyjnych województwa pomorskiego.

Ostatni tydzień karnawału, to jest okres między Tłustym Czwartkiem a Popielcem, Kociewiacy nazywają Zapustami. Jest to czas kiedy zabawa nabiera największych rumieńców i można pozwolić sobie na naprawdę dużo swobody, bo za rogiem już czeka Wielki Post. Popularnym tańcem na Kociewiu był tzw. "miotlarz". Polega on na tym, że w szeregu ustawiają się dziewczęta i chłopcy, a na przeciw nich tańczy osoba z miotłą. W pewnym momencie porzuca ona miotłę i porywa do tańca wybraną z szeregu osobę. W tym czasie wszyscy szukają sobie partnera spośród bawiących się, bo ten kto zostanie samotny, rozpoczyna taniec z miotłą. Bardzo popularne były również pochody maszkar. Wśród przebierańców szedł niedźwiedź, bociek, koza, żydek. Orszakowi towarzyszyli muzykanci z drumlą i bąkiem.

Dziś jadę na śledzika, czyli kociewskie "ostatki" do rodzinnego domu. Przyjechała moja kuzynka z rodziną, więc jest podwójna okazji do świętowania. Będziemy jeść śledzia i co niektórzy zapiją go wódką. A od północy wkraczamy już w nowy czas, w Wielki Post.


GROCHOWINKI KOCIEWSKIE
wg przepisu Krystyny Gierszewskiej

1/2 kostki margarynny
1/2 szklanki cukru
3 jaja
1/3 szklanki kwaśnej śmietany
3 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
smalec i olej do smażenia
cukier puder do posypania

Margarynę utrzeć z cukrem dodając kolejno po jednym jajku, a następnie śmietanę i połowę mąki z proszkiem. Pozostałą mąkę wysypać na stół, wyłożyć ciasto i zagnieść. Ciasto powinno być ciągliwe jak guma. Rozwałkować na średniej grubości placek i radełkiem kroić paski w kształcie równoległoboku. Zrobić dziurkę w środku i przekręcić przez nią jeden róg ciasta. Od razu smażyć na gorącym tłuszczu z obu stron. Posypać cukrem pudrem.

Grochowinki kociewskie

Śledziki handmade


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz