piątek, 30 grudnia 2016

Żegnamy Stary Rok

Ostatnio miałam większą przerwę w pisaniu, bo zajęć w codzienności przybyło. Trochę się teraz uspokoiło i mam nadzieję częściej pisać i chwalić moje Kociewie. Przed nami jeszcze jedno ważne wydarzenie w 2016 - pożegnanie starego roku. Jak spędzacie Sylwestra? Większość zapewne hucznie i z przytupem, w nowej sukience, pod krawatem i z brokatem. U nas... znowu zacisze domu. Przyjadą przyjaciele z maluchem, więc będzie nam raźniej. Mam nadzieję, że dzieciaki będą spać, a my spędzimy wieczór na pogaduchach i grze w planszówki. 

Dawniej na Kociewiu w dzień pożegnania starego roku wcale nie urządzało się głośnych zabaw. Czas sylwestra spędzano raczej w gronie rodziny albo w lokalnej świetlicy razem z wiejską społecznością. Ostatni dzień roku to według tradycji czas magiczny, dlatego jak w Andrzejki organizowano dużo zabaw, które przepowiadały przyszłość. Najczęściej dotyczyły one oczywiście spraw sercowych. I tak zaczynało się od liczenia ile panna przyniosła drewna do pieca. Parzysta ilość oznaczała, że w Nowym Roku wyjdzie za mąż. (Tak sobie myślę, czy te baby nie liczyły ile brały polan? Szczęściu chyba można trochę pomóc!). Lano wosk i ołów do wody, a z figur, które powstały próbowano odczytać przyszłość. Na wodę kładziono również dwie skorupki po orzechach, do których wkładano zapalone świeczki. Jeśli połówki zbliżyły się do siebie, oznaczało to, że panna znajdzie swego kawalera. Rzucano też butem przez ramię. Jeśli but upadł przodem do drzwi, oznaczało to znowu rychłe zamążpójście. 

Gdy zbliżała się północ, męska część towarzystwa zaczynała trzaskać z batów, walić w blachy, dzwonić blaszanymi puszkami i głośno ostrzyć kosy. Hałas miał wypędzić stary rok. Ciekawa rzecz miała miejsce jeszcze w okresie międzywojennym w Starogardzie Gdańskim - w tę noc palono smolne beczki. Po północy, gdy jedni zamykali już oko, drudzy rozpoczynali czas psot i figli. Młodzi chłopcy wynosili bramy z gospodarstw, wymieniali sąsiadom zwierzęta w oborach, a najbardziej odważni i silni wnosili na dach chałup całe fury. Co to musiał być za widok z rana dla takiego bambra, gdy widzi swój wóz na dachu własnego domu!. 

Oczywiście jak dziś, wszyscy patrzyli na to jaki będzie pierwszy dzień Nowego Roku, bo przepowiadał on co się może wydarzyć. Wszystko miało znacznie - pogoda, samopoczucie, zachowanie przyrody. 

Krótka refleksja pod koniec starego roku... Jestem wdzięczna za teraz, za wszystko co mam, za dom który zbudowałam. Ostatnie lata lecą bardzo szybko. Czasami mam takie odczucie, że patrzę na to wszystko oczami staruszki. Wspominam, grzebię myślą w przeszłości, myślę o życiowych zakrętach i o ścieżkach, które wybrałam, a które miały ogromny wpływ na mój los. Jestem wdzięczna za teraz... A co by było gdybym poprzesuwała te wszystkie moduły? Gdybym została za granicą, albo podjęła inną pracę, albo nie wróciła na Kociewie. Z ciekawości czasem ruszam wyobraźnią i tworzę nową rzeczywistość. Chyba każdy to robi... Jednak "gdybaniem" nie tworzy się historii, więc zostawiam już ten temat i jeszcze raz dziękuję 2016 za dziś. Co przyniesie nam 2017? Sprawdźmy.

Ostatnie zdjęcie Jurka z 2016




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz