wtorek, 24 maja 2016

Jak się ubrać po kociewsku?


Sprawa stroju kociewskiego jest dość skomplikowana... Postaram się nie wchodzić w liczne zakręty tej sprawy, bo nigdy nie dobrnę do końca, a wy skończycie czytać posta w połowie i niczego się nie dowiecie! Problem polega na tym, że do dziś nie zachował się żaden strój kociewski. Jeszcze w I połowie XIX w. Kociewianki przebierały w kufrach i nakładały tradycyjne stroje regionu na co dzień. W okolicach 1860 roku rozwinął się przemysł włókienniczy i zaczęto nabywać nowe ubrania - gotowe i tanie. Na zmiany w tradycyjnym stroju miały wpływ również liczne migracje ludzi do regionu. To i wiele innych powodów sprawiło, że dziś musimy badać i analizować, by dowiedzieć się jak wyglądał tradycyjny strój kociewski. Czy udało nam się to odkryć? Czy jesteśmy po prostu blisko prawdy?

Rekonstrukcją stroju kociewskiego na podstawie licznych opisów, ankiet, różnych badań i przekazywanych opisów z pradziada na dziada zajął się jeszcze przed II wojną światową etnograf Józef Gajek. 


"Według tego badacza strój męski składał się z koszuli, spodni sukiennych lub płóciennych, kamizelki sukiennej i sukmany. Koszulę szyto z bielonego płótna, wykańczając stojącym kołnierzykiem i długimi rękawami, ujętymi w oszewkę zapinaną na guzik. Od święta kołnierzyk przewiązywano czarną tasiemką w kokardę. Spodnie noszono samodziałowe - na co dzień szare, od święta granatowe. Posiadały one z przodu tzw. klapę zapinaną obustronnie na guzik. Nogawki wpuszczano w cholewiaste buty. Na koszulę zakładano kamizelkę sukienną, granatową lub czarną, wykończoną niskim kołnierzykiem - stójką. Dawniejsze kamizelki były ponoć znacznie dłuższe, z tyłu suto fałdowane, podbite czerwoną, barchanową podszewką i opatrzone dwoma rzędami błyszczących guzików. Od święta wkładano długą do pół łydki sukmanę z grubego, granatowego (ciemnomodrego) lub czarnego sukna samodziałowego. Była ona z przodu gładka, z tyłu zaś od stanu - rozkloszowana i obficie fałdowana. Kołnierz miała z tyłu wąski, postawiony, przechodzący do przodu w trójkątne, odstające klapy. Rękawy były proste, bez mankietów. Zapięcie sukmany stanowiły jeden albo dwa rzędy guzików. Pospolitym nakryciem głowy była tzw. baranówka - cylindryczna, dość wysoka czapa z czarnego lub siwego futerka. Letnie baranówki były niższe z płócienną podszewką. Pod koniec XIX w. upowszechniły się tzw. maciejówki - okrągłe czapki z czarnego lub granatowego sukna z otokiem i daszkiem. Dodatkiem do stroju męskiego były: łańcuszek do zegarka, tabakierka rogowa lub z kory wiśniowej, albo brzozowej, skórzana sakiewka na pieniądze oraz duża, kolorowa chusta do nosa.


Strój kobiecy w II połowie XIX w. składał się z długiej koszuli, kilku spódnic, kiecy i sznurówki, czepka dla mężatek i chustki na głowę dla ogółu kobiet. Na nogi wdziewano czarne, granatowe lub białe pończochy i wysokie, sznurowane, czarne buciki. Nowszym strojem była suknia jednolita, złożona z kiecy i przyszytego do niej stanika. Kociewianki nosiły 2-3 spódnice, nakładane kolejno na koszulę. Pierwsza zwykle z białego, gładkiego płótna; druga barwna w kolorowe kwiatki. Obie wykańczano u dołu ząbkowaną koronką. Trzecia spódnica wykonana była z płótna barwionego na kolor czerwony, brunatny, modry lub zielony. Ta ostatnia posiadała ukrytą z tyłu kieszeń - na drobiazgi. Jako odzienie wierzchnie na spódnicę nakładano kiecę zwaną też dołkiem. Szyto je z wełnianego samodziału - czerwonego lub brunatnego dla kobiet młodych, a granatowego lub czarnego dla starszych. Kiece wykańczano u dołu dla ozdoby kilkoma rzędami czarnej tasiemki lub pasem aksamitu (tzw. lamówką). Górną część odzieży wierzchniej stanowiła obcisła, bezrękawna sznurówka (rodzaj gorsetu) z przodu sznurowana lub zapinana na haczyki. Uzupełnieniem stroju kobiecego były fartuchy, wykonane z różnorodnych materiałów i różnych barwach. Najczęściej jednak uszyte były z białego płótna. Od święta panny nosiły białe, wełniane pończochy (mężatki zaś granatowe lub czarne), które robiono na drutach. W tym czasie mężatki nosiły też tzw. jupki - ciepłe kaftaniki z grubszego sukna w kolorach: siwym, brązowym lub czarnym, podszyte czerwonym barchanem. Kobiety starsze nosiły zwykle obuwie czarne, dziewczęta zaś brązowe, sznurowane lub zapinane na guziki. Jako okrycie głowy stosowano białe, płócienne czepki, lub kolorowe chusty, które składano w trójkąt i wiązano pod brodą. Dodatek do stroju kobiecego stanowiły korale z barwionego szkła lub bursztynu. Kociewianki nosiły też bursztynowe, rogowe lub metalowe broszki oraz tzw. zausznice (kolczyki)."

Strój ludowy jest bardzo ważnym elementem naszej tożsamości. Przypomina o tym co było i każe patrzeć w przeszłość z sentymentem i zaciekawieniem. Dziś stroju kociewskiego nie ubiera się na co dzień. Pewnie! Też wolę wcisnąć się w wygodne jeansy i narzucić na grzbiet luźną koszulkę. Muszę jednak powiedzieć, że świetnie czułam się w kolorowych kociewskich spódnicach, kiedy biegłam w żółte pole rzepaku! Zamiatałam kiecą ziemię, szurałam obcasem i plotłam wianki. Towarzyszyła mi wielka radość oraz poczucie zespolenia się z krajobrazem. 



Zespół Subkowiaki, który prowadzi moja Ciocia - Alicja Słyszewska. W zespole na akordeonie gra mój Dziadek Stanisław Cisewski i śpiewa moja Babcia - Jadwiga Cisewska.

Strój kociewski - ze zbiorów Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim.

Rzeźby Kociewiaków - www.tkaczykowa.pl


Merytoryczne treści dotyczące stroju pochodzą ze strony www starogardzkiego powiatu! 

Bardzo pomogła mi również Iza Czogała - przewodnik merytoryczny z Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim. Bardzo dziękuję za zaangażowanie w temat!
A skąd mam strój kociewski? od Cioci, która jest Kociewianką pełną gębą! O niej jeszcze Wam opowiem!

niedziela, 8 maja 2016

Subkowy, źli księża i król Zygmunt III Waza

W dzieciństwie jadłam warzywa z ziemi i owoce prosto z krzaczka, biegałam po polach i wspinałam się po drzewach. Był to czas pełen miłości, świeżego powietrza i dobrych smaków z kuchni mojej Babci. Ten szczęśliwy okres życia spędziłam w Subkowach, we wsi niedaleko Tczewa. Wieś to spokojna, wieś wesoła, wieś sielska-anielska. Ale ma też swoje tajemnice...

Najwcześniejsza wzmianka o Subkowach pochodzi z 1282 roku. Nazwa miejscowości wywodzi się od księcia pomorskiego Sobka, zwanego również Sobiesławem. Ziemia Subkowska została przekazana biskupom włocławskim, którzy we wsi zbudowali dla siebie pałac. Okazały dwór zbudowany w latach 1323-1366 powstał z cegły osadzonej na kamiennych fundamentach. W miejscu dworu znajduje się dzisiejsza szkoła podstawowa im. Leonida Teligi, do której chodziłam. Pozostałością po pałacu biskupów jest zachowane w piwnicach szkoły sklepienie kolebkowe z lunetami. Do niedawna w toalecie chłopców były również tajemnicze drzwi..., które podobno stanowiły wejście do tunelu łączącego dawny dwór z pobliskim kościołem i wsią Radostowo! Tak, tak, zakradałam się do męskiej łazienki nie po to, by podglądać siusiaki, tylko żeby zobaczyć wejście do sekretnego przejścia. Lokalna legenda mówi, że przechodzili tamtędy uwięzieni w lochach dworu księża. Był tam na przykład proboszcz, który 1809 roku rozdawał komunię świętą w dwóch postaciach. Był również taki, który ożenił się z jedną ze swoich parafianek. Specjalnie dziś wybrałam się do Subków, żeby zobaczyć, czy drzwi nadal istnieją. Zakradłam się do łazienki, by to sprawdzić. W pamięci miałam obraz brzydkich, starych szkolnych łazienek. Rzeczywistość przedstawiła mi zupełnie nowe przestrzenie. Nierówne zawsze ściany toalet dziś pokryte są gładką żółtą kaflą... i nie ma śladu po drzwiach! Zapytałam o to dyrektora szkoły, powiedział, że drzwi otworzono, ale za nimi znajdowała się jedynie murowana ściana, więc nie można było sprawdzić czy tajemniczy tunel naprawdę istnieje. Sprawa jednak nie jest zamknięta. Wiem, że kilku przedstawicieli subkowskiej społeczności postara się zainteresować tą sprawą odpowiednie instytucje i pozyskać pieniądze na weryfikujące badania gruntu. 

Subkowy, dzięki pałacowi biskupów, były ważnym celem podróży znamienitych gości. Chętnie przebywali tu duchowni nie tylko z Włocławka, ale i z Gdańska, a szczególnie wtedy, gdy zburzony został pałac biskupów z górki położonej pod Gdańskiem, zwanej dziś po prostu Biskupią Górką. Najważniejszą osobą, która odwiedziła moją wieś był król Polski Zygmunt III Waza (podobno spędził w Subkowach aż cały miesiąc wraz ze swoim dworem). Kolejną osobą wartą wspomnienia był generał Henryk Dąbrowski. Leczył tu swoje rany po starciu z wojskami pruskimi w bitwie o Tczew, w 1807 roku. 

I Ty czytelniku odwiedź moją wieś. Znajdziesz tu piękną przyrodę i kawał historii. A także wielu życzliwych i uśmiechniętych ludzi, Kociewiaków. 

Szkoła Podstawowa im. Leonida Teligi. Miejsce dawnego pałacu biskupów włocławskich.

Sklepienie kolebkowe z lunetami zachowane w szkolnej świetlicy. Tu jadłam kisiel!

Kościół w Subkowach, XIII-XIV wiek.
Młyn parowy (1911), budynek istnieje do dziś.
Pomnik upamiętniający pomordowanych Subkowiaków w czasie II wojny światowej.
1905-1920 - hotel i sklep J. Pomierski. Budynek istnieje do dziś. Mieści się tu piekarnia mojego wujostwa (pyszny chleb!) , sklep żelazny i Subkowski Dom Kultury.
Dworzec w Subkowach. Budynek istnieje do dziś.
Pocztówka z roku prawdopodobnie 1915. Przedstawia kościół, budynek parafialny, dworek i gospodę.
Pocztówka przedstawia gospodę (niestety budynku już nie ma) i kościół w Subkowach.
Zdjęcie przestawia Subkowy z roku 1940. Widok z okna dawnej szkoły. Zdjęcie udostępnione przez mojego wujka Stasia Michnę! 
Przystojny subkowski szewc - Jan Filbrandt.
Jak opis mówi - budynek dawnej szkoły w Subkowach.
Dolina Dryboku - małej strugi przepływającej przez wieś. Tu moja Mama Ela Cisewska wraz z Panią Asią Kończewską koordynowały projekt terenowej ścieżki dydaktycznej "Nad Drybokiem".
Drybok
Wspomnienie ze spaceru.
Mąż i pies na polnej ścieżce.
Źródłem wielu powyższych informacji jest wydana publikacja przez działające przy szkole w Subkowach Koło Krajoznawczo Turystyczne PTTK „Zaplątane Sznurówki”. Bardzo się cieszę, że wśród młodzieży są takie fajne, dociekliwe osoby interesujące się swoją najbliższą historią! Szczególne brawa należą się osobie, która bardzo aktywnie przy tym działa - nauczycielowi historii w szkole w Subkowach - Panu Dominikowi Szupryczyńskiemu.

Dla osób bardziej zainteresowanych polecam lekturę artykułów Pana Marka Kordowskiego - Kociewski Magazyn Regionalny nr 68-79.