środa, 24 lutego 2016

Bożą Mękę polecam na udrękę

Jest w Subkowach jedna taka kapliczka, która była mi powiernikiem i pociechą w gorzko-słodkich chwilach dojrzewania. Jak chłopak zostawił czy Tata nakrzyczał, to Maryja zamieszkała w tej kapliczce, była mi przyjaciółką. Dawała oparcie zimną cegłą swojego domu, koiła szumem pobliskiego pola. Jeździłam tam rowerem albo biegłam, robiąc po drodze sporo przystanków, bo kapliczka znajduje się na granicy wsi Subkowy i Małej Słońcy, dość daleko od mojego domu.

Kapliczki i przydrożne krzyże nazywane na Kociewiu Bożymi Mękami były najczęściej stawiane na granicach pól, lasów, wsi i majątków. Wieś polska choć tak katolicka wciąż wyznawała wiarę w różne zabobony. Wierzono, że granice i miedze, które nie należały do nikogo, były nawiedzane przez diabły, południce i inne niemiłe ludziom strachy. Podobnie niebezpieczne były rozstaje dróg, które oznaczały wybór drogi czy podróż w nieznane. Postawienie Bożej Męki w takich miejscach miało za zadanie odpędzić złe duchy, oswoić przestrzeń i dodać otuchy podróżnym. Poza tym kapliczki stawiano z różnych powodów np. w podzięce za uratowanie życia, za dobre plony, by upamiętnić rodzinne nazwisko, by oczyścić ziemię po miejscu zbrodni czy po prostu by oddać Bogu cześć i chwałę. 
Fundatorami kapliczek i krzyży były najczęściej zamożne rodziny, a niekiedy całe społeczności wsi. Wybrane motywy ikonograficzne związane były często z patronatem danego świętego. Jeśli chciano zapobiec kolejnej zarazie, kapliczkę poświęcano św. Rozalii, jeśli powodzi, patronem zostawał św. Nepomucen. Jednak najczęściej Boże Męki przedstawiały wizerunki Jezusa i najświętszej Maryi Panny, w której łaskę i wstawiennictwo powszechnie wierzono. Figurki wstawiane do kapliczek nazywa się na Kociewiu "osóbkami".

Kapliczki są przede wszystkim wyrazem kultu religijnego, ale na wsiach spełniały również ważne role w życiu społecznym. To przed Bożą Męką godzili się zwaśnieni sąsiedzi. Tu wymierzano cielesne kary zasłużonym, by nabrała większego znaczenia. Przy kapliczkach zostawiano "zguby", chowano broń i pieniądze w niepewnych czasach. Kapliczki były też ważnym miejscem dla zakochanych, którzy przed świętym obliczem urządzali sobie schadzki, zanim dochodziło do oficjalnych zaręczyn. 

Najstarsze kapliczki na Kociewiu datuje się na XVIII w. Znajdują się one w Brodach Pomorskich i Borkowie. Większość Bożych Męk pochodzi jednak z XIX i XX w. Niestety wiele z nich zostało zniszczonych w ramach prowadzonej przez Bismarcka polityki Kulturkampf. Na szczęście udało się uratować niektóre stare "osóbki" i przekazano je do zbiorów Muzeum Ziemii Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim oraz Muzeum Etnograficznego w Gdańsku Oliwie.

Przydrożne krzyże i kapliczki tak mocno osadziły się w kociewskim krajobrazie, że się z nim właściwie zlały w jedną całość. Cieszę się jednak, że to zlanie nie oznacza zapomnienia i zaniedbania. Każda kociewska wieś troszczy się o swoje Boże Męki i zdobi je kwiatami, gdy tylko zakwitną. Do dziś w czasie nabożeństw majowych społeczność wsi spotyka się i modli pod kapliczkami. Ludzie pamiętają i Maryja też pamięta.  

Boża Męka, 1927 

Boża Męka, Subkowy

Boża Męka, Wielgłowy

Boża Męka, Radostowo

Boża Męka, 1892 

Boża Męka

Boża Męka, Subkowy

Pocztówka, 1908, z arch. Kamili Gillmeister


Bibliografia:
Nowy Bedeker Kociewski - Roman Landowski
Krzyże i kapliczki przydrożne, czyli opowieści o świętych i przestrzeni - Kamila Gillmeister
Internet

wtorek, 9 lutego 2016

Karnawał na Kociewiu

Karnawał dobiega końca. Nie mogę powiedzieć, żebym się w tym roku jakoś szczególnie wybawiła (karmienie piersią skutecznie powstrzymuje przed szaloną zabawą). Jednak brak uczestnictwa w hulankach nie zniechęcił mnie przed opowiedzeniem o tym, jak się spędza, a raczej spędzało, karnawał na Kociewiu. 

W okresie karnawałowym było zawsze bardzo dużo wesel i kuligów (gdzie się podziała prawdziwa zima!?). Kuligi organizowali co zamożniejsi gospodarze. Na sanie wsiadała rodzina, służba, kapela i jechano do wybranego sąsiada, który często nie był o wizycie gości uprzedzony. Jednak zwyczaj kazał przyjąć i zorganizować zabawę na poziomie, co oznaczało rozpalenie porządnego ogniska i przygotowanie jedzenia i picia. Bardzo często uczestnicy zabaw przebierali się i ubierali różne maski. Aj, wskoczyłabym do takich szalonych sań i pognała przez lasy do strojnego kociewskiego dworu, gdzie najadłabym się ruchanek i grochowinek kociewskich. Ruchanki to wypieki, których ciasto się dobrze "wyruchało", to znaczy przerobiło, spulchniło. Pod tą nazwą kryją się znane wszystkim drożdżowe placki. A co to są grochowinki kociewskie? To regionalna nazwa chruścików czy faworków. Regionalista Hubert Pobłocki uważa, że nazwa "grochowinki" powstała przez skojarzenie tej słodkości z ususzonymi, pustymi strąkami grochu lub fasoli. Moja Babcia Jadzia zawsze robi grochowinki kociewskie przy okazji kolędy, po Bożym Narodzeniu. Rok w rok się ksiądz proboszcz nimi zajada, aż mu się uszy trzęsą. Specjalistką w przygotowywaniu grochowinek jest nasza regionalna kucharka Krystyna Gierszewska. To za jej sprawą ten smakołyk znalazł się na Liście Produktów Tradycyjnych województwa pomorskiego.

Ostatni tydzień karnawału, to jest okres między Tłustym Czwartkiem a Popielcem, Kociewiacy nazywają Zapustami. Jest to czas kiedy zabawa nabiera największych rumieńców i można pozwolić sobie na naprawdę dużo swobody, bo za rogiem już czeka Wielki Post. Popularnym tańcem na Kociewiu był tzw. "miotlarz". Polega on na tym, że w szeregu ustawiają się dziewczęta i chłopcy, a na przeciw nich tańczy osoba z miotłą. W pewnym momencie porzuca ona miotłę i porywa do tańca wybraną z szeregu osobę. W tym czasie wszyscy szukają sobie partnera spośród bawiących się, bo ten kto zostanie samotny, rozpoczyna taniec z miotłą. Bardzo popularne były również pochody maszkar. Wśród przebierańców szedł niedźwiedź, bociek, koza, żydek. Orszakowi towarzyszyli muzykanci z drumlą i bąkiem.

Dziś jadę na śledzika, czyli kociewskie "ostatki" do rodzinnego domu. Przyjechała moja kuzynka z rodziną, więc jest podwójna okazji do świętowania. Będziemy jeść śledzia i co niektórzy zapiją go wódką. A od północy wkraczamy już w nowy czas, w Wielki Post.


GROCHOWINKI KOCIEWSKIE
wg przepisu Krystyny Gierszewskiej

1/2 kostki margarynny
1/2 szklanki cukru
3 jaja
1/3 szklanki kwaśnej śmietany
3 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
smalec i olej do smażenia
cukier puder do posypania

Margarynę utrzeć z cukrem dodając kolejno po jednym jajku, a następnie śmietanę i połowę mąki z proszkiem. Pozostałą mąkę wysypać na stół, wyłożyć ciasto i zagnieść. Ciasto powinno być ciągliwe jak guma. Rozwałkować na średniej grubości placek i radełkiem kroić paski w kształcie równoległoboku. Zrobić dziurkę w środku i przekręcić przez nią jeden róg ciasta. Od razu smażyć na gorącym tłuszczu z obu stron. Posypać cukrem pudrem.

Grochowinki kociewskie

Śledziki handmade


wtorek, 2 lutego 2016

Mała wielka historia mojego miasta Tczewa

Tczew liczy około 60 tysięcy mieszkańców. Niewiele prawda? Ilu mieszkańców dużych, polskich miast takich jak Warszawa, Kraków, Poznań, Gdańsk, zdecydowałoby się na przeprowadzkę do Tczewa? Niewielu. Myśli, które najpewniej pojawiają się w głowie: "Gdzie? Do Tczewa? A gdzie jest Tczew? Przecież tam nic nie ma! Żadnych ciekawych miejsc, rozrywek, knajp." Postawmy te pytania przeciętnemu tczewianinowi. W pierwszym momencie mógłby mieć problem z promocją swojego miasta i najpewniej szybko by przytaknął: "Tak, w Tczewie nic nie ma". Ale gdyby pokopać głębiej, gdyby rozejrzeć się po okolicy, okazałoby się, że jednak jest tu parę fajnych miejsc. A ten blog powstał, by to udowodnić.

Pamiętam, gdy kończyłam tutejsze liceum im. Marii Skłodowskiej-Curie (dawna Szkoła Morska - pierwsza w Polsce!) i wybierałam się na studia do Krakowa, pomyślałam, że nigdy nie wrócę do Tczewa. Prychałam na myśl o powrocie. Przecież czeka na mnie świat, czekają przygody. I z perspektywy czasu cieszę się, że wyjechałam, ponieważ dzięki temu nabyłam doświadczeń, poznałam różnych ludzi, pracowałam w różnych ciekawych miejscach. Ale wyjazd pozwolił mi również docenić to miejsce, które mnie ukształtowało. 

Pierwsza Szkoła Morska w Polsce, obecnie Liceum Ogólnokształcące im. Marii Skłodowskiej-Curie
Teraz krótko opowiem o historii Tczewa: to najstarsze miasto na Kociewiu. Pierwsze wzmianki o osadzie pochodzą z XII wieku. Wraz z lokacją miasta potwierdzoną przez ówczesnego księcia tych ziem Sambora II, rozpoczął się okres rozwoju Tczewa i stabilizacji jego administracji i praw mieszkańców. W 1289 kolejny władca tych ziem, Mściwój II sprowadził do Tczewa dominikanów, którzy wybudowali tu swój klasztor i kościół (budynki te stoją do dziś). W roku 1308 zakon krzyżacki zajął część Pomorza Gdańskiego, w tym Tczew. Miasto znajduje się w rękach zakonu do II pokoju toruńskiego w 1466. Na mocy postanowień podpisanego pokoju Tczew wraca na łono Polski i staje się ważnym ośrodkiem kupieckim i rzemieślniczym. Bardzo duże znaczenie ma tu bliskość Wisły, która jest kluczowa dla transportu zboża. Niestety, w roku 1577 w mieście wybucha pożar i trawi prawie całe miasto. Co ciekawe ogień zaprószyli żołnierze Stefana Batorego stacjonujący w Tczewie. Wieczorem przygotowali sobie ucztę - świniaka na ogniu. I od tego świniaka i nieostrożności najpewniej nietrzeźwej kompanii ucierpiało całe miasto i jego mieszkańcy. Miasto powstało ze zgliszcz dzięki pomocy płynącej z Gdańska, jednak nie powróciło do dawnej świetności. Do zahamowania rozwoju w mieście przyczyniła się również wojna polsko-szwedzka. Szwedzi kilkukrotnie zajmowali miasto zmuszając mieszkańców do wzmocnienia fortyfikacji na własny koszt, po czym po opuszczeniu murów miasta plądrowali majątki tczewian. W czasie wojny północnej (1700-1721) nie było lepiej. Miasto traciło siły przez stacjonujące tu kolejno wojska rosyjskie, szwedzkie, saskie, polskie. W kolejnych latach sytuacja w kraju również nie była przychylna dla Tczewa. W latach 1734-35 o tron w Polsce walczyli Stanisław Leszczyński i August III. Rosja popierała tego drugiego kandydata. Jej wojska znalazły kwaterę dla siebie w pobliżu Pruszcza, a w Tczewie zorganizowały szpital i areszt. Chorych żołnierzy hospitalizowano w barakach nad Wisłą i w prywatnych domach mieszkańców miasta. Niestety bardzo szybko swoje ziarno zebrała czarna ospa i tyfus plamisty. W 1772 Tczew w wyniku I rozbioru Polski trafił pod władanie państwa pruskiego. Pod jarzmem oprawcy samo miasto zaczęło osiągać pewną stabilizacją gospodarczą i administracyjną. Tczew dzięki swojemu położeniu stał się ważnym punktem dla transportu i komunikacji. Przebiegała tu ważna droga Berlin-Królewiec oraz z czasem powstała linia kolejowa Bydgoszcz-Gdańsk i Berlin-Królewiec. Pociągi jeździły po słynnym do dziś tczewskim moście (1851-1857). Był to ówczesny cud techniki i jednocześnie najdłuższy most w Europie. (Aktualnie most jest w remoncie i czekamy aż odzyska dawny blask). Miasto rozbudowuje się w każdym aspekcie. Powstaje elektrownia miejska, kanalizacja, wodociągi, sieć gazowa. Założono Park Miejski, zbudowano pocztę, kwitło życie kulturalne. Trwało to do 1914 roku, czyli momentu wybuchu I wojny światowej. Koniec wojny w 1918 jest dla Tczewa szczęśliwy (szczęśliwy dla miasta, lecz niekoniecznie dla jego mieszkańców, ponieważ są to głównie Niemcy). Miasto znowu wraca do Polski, po prawie 150-letniej absencji. Jak wiemy, szczęście trwa tylko chwilę, ponieważ w 1939 roku wybucha II wojna światowa. Czy czytaliście książkę "Druga wojna światowa wybuchła w Tczewie"?. Zapraszam do lektury, bo wtedy dowiecie się, że niemieckie samoloty zaatakowały Tczew o godzinie 4:34, czyli szybciej niż atak Niemców na Westerplatte! Po godzinie 6:00 polski oddział żołnierzy wysadził tczewskie mosty, by opóźnić niemieckim żołnierzom dotarcie do miasta. Rzeczywiście spowodowało to jedynie opóźnienie. Już nad ranem 2 września Niemcy wkroczyli do miasta i rozpoczął się trwający 5 lat czas okupacji. W 1945 wyzwolenie miastu przyniosła Armia Czerwona. Niestety to wyzwolenie miało swoją cenę - plądrowanie majątków i gwałt na ludności cywilnej. Miasto po wojnie było bardzo zniszczone. Rozpoczął się powolny trud odbudowy, który odbywał się zgodnie z decyzjami nowej władzy PRL... Dziś, współczesny Tczew nosi ślady właściwie wszystkich tych burzliwych okresów historii: pozostałość po murach obronnych miasta z XIV, parę domów z XVIII w, XIX, XX-wieczne kamienice, słynny most tczewski z XIX w, wiatrak holenderski z XIX, budynek dawnego browaru i wiele, wiele innych ciekawych obiektów i miejsc.

Teraz, w okresie początków macierzyństwa spacery z synkiem po Tczewie to moja jedyna rozrywka. Pcham wózek, idę przed siebie, ale głowa mi lata, dzięki czemu wyszukuję coraz to nowe miejsca, które mnie zachwycają i interesują. Tczew to małe miasto z wielką historią. Przeprowadzka z Krakowa nie była pomyłką, choć wielu może się pukać w czoło :)

Panorama Tczewa, około 1840 r
Panorama Tczewa, czasy pruskie
Most Tczewski
Widok na ul. Zamkową i Mosty Tczewskie
Park Miejski
Dworzec kolejowy w Tczewie, zniszczony przez Armię Czerwoną w 1945 r
Kamienice przy ul. Wyszyńskiego
Widok na Stare Miasto. Międzywojnie
Młyn Parkowy, zniszczony przez Armię Czerwoną w 1945 r
Hala Miejska, dziś Tczewski Dom Kultury
Poczta, budynek w niezmienionym stanie stoi do dziś
Widok na wiatrak holenderski, zdjęcie zrobione około 1970 r
Urząd Miasta, PRL



Bibliografia:
www.dawnytczew.pl
Bedeker Kociewski - Roman Landowski
Druga wojna światowa wybuchła w Tczewie - Kazimierz Ickiewicz
Wikipedia